Spod mazowieckiej strzechy włosów
kopci się setka papierosów,
zna się na sztuce i na szmirze,
na Ukrainie i Kaszmirze.
Między Pascalem i Einsteinem,
późnym Engelsem i Wittgensteinem
kluje się nowy wspaniały świat,
w którym robotnik – bankiera brat,
a wraz z nim inni robotnicy
wyrzekli się twardych praw ulicy
i podchwycili oświaty kaganiec,
forsując uniwersytecki szaniec,
a czasem nawet dwa kierunki,
licząc na pomoc opiekunki,
która zgodziła się na warunki,
by podejść do sprawy życiowo,
to jest na czarno i śmieciowo.
Po kilku latach tej udręki
(i używania wspólnej łazienki)
wybrali się na wakacje
i powołali Fundację
„Pomoc potrzebującym w potrzebie”.
Nie oglądając się więc za siebie,
oferują serdeczne
poparcie społeczne
dla demokracji
i kilka demonstracji:
w obronie żyjących,
wsparcia niepijących,
telewizji cyfrowej
i maści cynkowej.
Dialektycznie sprzecznie,
ale za to skutecznie,
witali serdecznie
w hotelu w Piasecznie
trzech polityków
i ich sympatyków.
Po długiej kolacji
(na koszt Fundacji)
i krótkim śniadaniu
spotkali się na polowaniu,
a zmiany padły w pierwszym czytaniu.
Przeprowadzili wiele zbiórek
pod hasłem „Zielony Ogórek”
i dzień filmów familijnych
z pomocą środków unijnych,
a jeszcze wystarczyło,
żeby było miło.
Bez studiów czy ze studiami
poradzili sobie sami.
I tak budowali kapitał.
Jaki? Nikt nie pytał.
Zaufanie mają duże,
chodzą obaj w garniturze,
odwiedzają się w niedziele,
ale zawsze po kościele.